Wiejskie MINI-ZOO

Poznajcie naszych najukochańszych domowników!

W Domku w Chmurach spokój i bliskość natury czuć w każdym zakątku – nie tylko przez zapierające dech widoki na Beskid Wyspowy, ale także… przez obecność wyjątkowych mieszkańców, którzy każdego dnia kradną serca naszych gości. Mowa oczywiście o naszym mini zoo, czyli Franku, Zosi i Józku – trójce uroczych kóz miniaturowych, które na dobre zadomowiły się przy naszych domkach i stały się nieodłączną częścią tego miejsca.

 

Kozy, które przytulają sercem

Franek, Zosia i Józek nie są zwykłymi kozami – to prawdziwe osobowości. Każde z nich ma swój własny charakter i sposób na zdobycie sympatii gości. Franek to lider stada – dumny, ale łagodny, pierwszy podbiega na widok człowieka i z gracją daje się głaskać. Zosia jest prawdziwą damą – spokojna, lubi kontakt z ludźmi, ale jeszcze bardziej lubi pozować do zdjęć. Józek natomiast to typowy żartowniś – zawsze wszędzie pierwszy, ciekawski, czasem aż za bardzo… ale nikt nie potrafi się na niego gniewać.

Nasze kozy są niesamowicie towarzyskie – wystarczy je zawołać, a przybiegną niemal natychmiast, gotowe na głaskanie, przytulanie i wspólne zdjęcia. Uwielbiają, kiedy ktoś do nich zagląda – a jeśli ktoś przyniesie im liść kapusty albo kawałek marchewki (oczywiście po wcześniejszej konsultacji z nami!) – przyjaźń gwarantowana.

Bliskość zwierząt – naturalny sposób na wyciszenie

Wielu naszych gości mówi, że wizyta w naszym mini zoo była czymś więcej niż tylko atrakcją. Kontakt z tymi zwierzętami, możliwość zatrzymania się na chwilę, poczucia zapachu siana i ciepła kóz – to wyjątkowe doświadczenie, które uspokaja i przywraca równowagę. To nie tylko zabawa dla dzieci – to też moment zatrzymania się dla dorosłych.

Kozy miniaturki idealnie wpisują się w ideę Domku w Chmurach – są blisko ludzi, przynoszą radość i tworzą prawdziwą, wiejską atmosferę, którą trudno podrobić.

Przyjdź się przytulić!

Franek, Zosia i Józek już czekają na kolejnych gości – z ciekawością w oczach i gotowością do zaprzyjaźnienia się. Wystarczy, że podejdziesz do ogrodzenia, zawołasz ich po imieniu i… magia gotowa. Bo czasem właśnie w takich prostych chwilach – przytulając się do ciepłego futra i słysząc ciche „mee” – odnajdujemy prawdziwy odpoczynek.